Wtedy czułam się.. dobrze? Nie wiem, jak to opisać. Ostatni raz się tak śmiałam, jak byłam mała i jeszcze kryłam prawdziwą siebie. Jak jeszcze miałam przyjaciół. Dzięki Liam'owi znowu poczułam się ważna. Poczułam, że ktoś się liczy z moim zdaniem. Czułam, że ktoś chce mi pomóc. Tamtego wieczoru opowiadaliśmy sobie swoje życie. Nie ufałam mu na sto procent.
-Ok, teraz ty opowiedz o sobie. - powiedział z uśmiechem, klaszcząc w dłonie. Nie wiedziałam czy się na to zdecydować. Miałam mu powiedzieć prawdę? Nie. Nie byłam na to gotowa. Nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział.
-Dobra. A więc.. Nazywam się Victoria Twirl. Jestem sama. - zaczęłam i ... zacięłam się. Naprawdę nie wiedziałam co mam powiedzieć. To było trudne.
-I to tyle? - zapytał zdziwiony i uniósł jedną brew. Parsknęłam cicho śmiechem.
-Chyba tak. - odpowiedziałam nadal z uśmiechem.
-Nie chcesz nic dodać ? - próbował mnie przekonać. Nie kurde, odczep się powiedziałam w myślach.
-Chyba nie. - odparłam cicho.
-Okej.. spróbuję coś od Ciebie wyciągnąć na podstawie tego, co powiedziałaś. Więc powiedziałaś, że jesteś sama, tak? - zapytał retorycznie, ale ja i tak przytaknęłam głową, uprzednio przygryzając dolną wargę. - Dlaczego? Wytłumacz mi o co chodzi. - powiedział ze spokojem. Zastanawiałam się czy mogę mu powiedzieć. No ale w końcu to tylko jedna osoba napotkana na mojej drodze. Niedługo rozejdziemy się w swoje strony i zapomnimy o sobie. Nic nie zaszkodzi powiedzieć czegoś tam o mnie. Przecież nie powiem mu całej prawdy mówił głos w mojej głowie. Posłuchałam rozumu.
-Dobra. A więc... no.. jakby Ci to powiedzieć.. Uciekłam. To jest słowo, które najlepiej opisuje moje życie. - powiedziałam i wbiłam wzrok w swoje buty. Nadal szliśmy chodnikiem nie wiadomo gdzie. Pozwoliłam mu się prowadzić. Zresztą i tak już nie mam domu. Nie mam gdzie wracać. Pieniędzy mam mniej. Dzisiaj jeszcze w jakimś hotelu, a jutro? Pod mostem?
-Wyjaśnisz? - zapytał, wyżej unosząc brwi. To da się jeszcze wyżej?
-Po prostu nie chciałam żyć z tą rodziną, z tymi ludźmi. Nie dość, że sama się nie akceptuję, to oni nie akceptują mnie.. chyba. Nie było dnia, w którym nie było kłótni i wyzwisk w moją stronę, typu "jesteś.. -głos mi się kompletnie załamał, łzy pociekły po policzkach strumieniami, ale musiałam przecież dokończyć. - nienormalna.. - mówiłam z coraz większym załamaniem. - chora psychicznie.. niedojebana." - zakończyłam z trudem. Rozpłakałam się. Liam chyba nie wiedział, co powiedzieć, ale zrobił coś, czego brakowało mi od bardzo dawna. Przytulił. Po prostu mnie przytulił.
W tamtej chwili czułam się naprawdę wspaniale. Wtuliłam się w niego tak mocno, jak tylko mogłam. Płakałam na jego koszulkę, ale w sumie miałam to gdzieś, bo.. ja już wiedziałam, że nie będzie miał mi tego za złe. Nie wiem jakim cudem tak szybko mu zaufałam.. ale czy na pewno zaufałam? Powiedziałam tylko trochę, ale miałam ochotę wyznać mu całą prawdę. Wykrzyczeć, jak mi ciężko. Nie miałam siły, ale chciałam. Bardzo chciałam to zrobić. Tylko czemu? Chyba dlatego, że od dawien dawna nikomu się nie zwierzałam. Dusiłam wszystko w sobie i cudem jest to, że jeszcze tutaj jestem.
-Ałć - usłyszałam po chwili.
-Hm ? - mruknęłam odsuwając się od niego, lecz nadal trzymając ręce na jego ramionach. Spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Nic. Już nic. - uśmiechnął się. - masz śliczne oczy. Tak bardzo niebieskie.. - przyznał. A ja przyznaję, że się zawstydziłam i daję sobie głowę uciąć, że zrobiłam się czerwona, ja burak. Jak zawsze przy chłopakach.
-Dziękuję... ty również masz.. naprawdę cudowne oczy.. - powiedziałam i nie mogłam oderwać od niego wzroku. Po chwili zorientowałam się co robię. Szybko go puściłam wstałam, otrzepałam się i ze zdenerwowaniem zaczęłam mówić. - Dobrze, ja.. lepiej już pójdę, bo robi się zimno i ciemno, rozumiesz..
-Ale przecież.. gdzie chcesz iść ?
-Do hotelu, jak mi starczy pieniędzy. Potem.. nie wiem. - odpowiedziałam. Liam zaczął się nad czymś zastanawiać. Po chwili ciszy zaczął mówić.
-Nie, nie pozwolę Ci na to. Przenocujesz u nas, dopóki nie znajdziemy Ci czegoś stałego. Nie możesz spać pod mostem, czy gdzieś.
-O boże, Liam, nie, nie mogę nocować u.. chwila, was? Jakich was? - spytałam zdezorientowana. Zdziwiłam się trochę. To znaczy, że Liam ma kogoś. Ale moment, czemu ja się tym przejmuję?
-No.. u nas. Jestem w zespole.. One Direction. - One Direction.... nic o tym nie słyszałam.
-Przepraszam Liam, ale.. ja nie znam tego zespołu. Jezu, jak mi teraz głupio... - stwierdziłam i spuściłam wzrok z zażenowaną miną. Poczułam jak Liam łapię mnie delikatnie swoją dłonią za brodę i podnosi głowę ku górze. Byłam zmuszona spojrzeć w jego piękne i wyjątkowe oczy. Były tak bardzo cudowne.
-Nic się przecież nie stało, spokojnie. - powiedział z uśmiechem i puścił mi oczko. Poczułam się lepiej. - Okej, przenocujesz u nas, poznasz wszystkich, będzie fajnie!
-Eh.. nie chcę robić kłopotu.. - ciągnęłam uparcie swoje zdanie.
-Boże, to żaden kłopot, przestań już i chodź. - powiedział zdecydowanie, co mnie przekonało i złapał za dłoń, po czym poszliśmy w stronę jego domu. Dziwiłam się, że aż do drzwi nie puścił mojej ręki.
No dobra, dodaję rozdział, choć jestem świadoma tego,
-Po prostu nie chciałam żyć z tą rodziną, z tymi ludźmi. Nie dość, że sama się nie akceptuję, to oni nie akceptują mnie.. chyba. Nie było dnia, w którym nie było kłótni i wyzwisk w moją stronę, typu "jesteś.. -głos mi się kompletnie załamał, łzy pociekły po policzkach strumieniami, ale musiałam przecież dokończyć. - nienormalna.. - mówiłam z coraz większym załamaniem. - chora psychicznie.. niedojebana." - zakończyłam z trudem. Rozpłakałam się. Liam chyba nie wiedział, co powiedzieć, ale zrobił coś, czego brakowało mi od bardzo dawna. Przytulił. Po prostu mnie przytulił.
W tamtej chwili czułam się naprawdę wspaniale. Wtuliłam się w niego tak mocno, jak tylko mogłam. Płakałam na jego koszulkę, ale w sumie miałam to gdzieś, bo.. ja już wiedziałam, że nie będzie miał mi tego za złe. Nie wiem jakim cudem tak szybko mu zaufałam.. ale czy na pewno zaufałam? Powiedziałam tylko trochę, ale miałam ochotę wyznać mu całą prawdę. Wykrzyczeć, jak mi ciężko. Nie miałam siły, ale chciałam. Bardzo chciałam to zrobić. Tylko czemu? Chyba dlatego, że od dawien dawna nikomu się nie zwierzałam. Dusiłam wszystko w sobie i cudem jest to, że jeszcze tutaj jestem.
-Ałć - usłyszałam po chwili.
-Hm ? - mruknęłam odsuwając się od niego, lecz nadal trzymając ręce na jego ramionach. Spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Nic. Już nic. - uśmiechnął się. - masz śliczne oczy. Tak bardzo niebieskie.. - przyznał. A ja przyznaję, że się zawstydziłam i daję sobie głowę uciąć, że zrobiłam się czerwona, ja burak. Jak zawsze przy chłopakach.
-Dziękuję... ty również masz.. naprawdę cudowne oczy.. - powiedziałam i nie mogłam oderwać od niego wzroku. Po chwili zorientowałam się co robię. Szybko go puściłam wstałam, otrzepałam się i ze zdenerwowaniem zaczęłam mówić. - Dobrze, ja.. lepiej już pójdę, bo robi się zimno i ciemno, rozumiesz..
-Ale przecież.. gdzie chcesz iść ?
-Do hotelu, jak mi starczy pieniędzy. Potem.. nie wiem. - odpowiedziałam. Liam zaczął się nad czymś zastanawiać. Po chwili ciszy zaczął mówić.
-Nie, nie pozwolę Ci na to. Przenocujesz u nas, dopóki nie znajdziemy Ci czegoś stałego. Nie możesz spać pod mostem, czy gdzieś.
-O boże, Liam, nie, nie mogę nocować u.. chwila, was? Jakich was? - spytałam zdezorientowana. Zdziwiłam się trochę. To znaczy, że Liam ma kogoś. Ale moment, czemu ja się tym przejmuję?
-No.. u nas. Jestem w zespole.. One Direction. - One Direction.... nic o tym nie słyszałam.
-Przepraszam Liam, ale.. ja nie znam tego zespołu. Jezu, jak mi teraz głupio... - stwierdziłam i spuściłam wzrok z zażenowaną miną. Poczułam jak Liam łapię mnie delikatnie swoją dłonią za brodę i podnosi głowę ku górze. Byłam zmuszona spojrzeć w jego piękne i wyjątkowe oczy. Były tak bardzo cudowne.
-Nic się przecież nie stało, spokojnie. - powiedział z uśmiechem i puścił mi oczko. Poczułam się lepiej. - Okej, przenocujesz u nas, poznasz wszystkich, będzie fajnie!
-Eh.. nie chcę robić kłopotu.. - ciągnęłam uparcie swoje zdanie.
-Boże, to żaden kłopot, przestań już i chodź. - powiedział zdecydowanie, co mnie przekonało i złapał za dłoń, po czym poszliśmy w stronę jego domu. Dziwiłam się, że aż do drzwi nie puścił mojej ręki.
--------------------------------------------------------
No dobra, dodaję rozdział, choć jestem świadoma tego,
że nikt go nie przeczyta. ;_;
tak bardzo żałuję.........
Jeśli ktoś przeczytał naprawdę proszę o komentarz,
będę wiedziała, żeby jednak pisać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz